Szybkie decyzje i zmiana planów.
Jesteśmy w autobusie z Leh do Srinagar.
Droga fascynująca.
Pierwszy dzień (podróż od około 6:30 rano do 19) pochłonęły widoki pięknych skalistych gór oraz ośnieżonych szczytów. Wydawało nam się, że w oddali widzimy K2. Nie chcemy sprawdzać, czy mamy rację. Przyjemnie myśleć, że tak.
Na nocleg zatrzymaliśmy w ponoć najzimniejszym mieście na Ziemi wg Hindusów - mieścinie Dess, w przydrożnym hotelu, którego obsługa po prostu czekała na nasz autobus. Szybko rozlokowali nas w pokojach i ugościli dobrym posiłkiem.
Bobudka przed 4tą rano, ponieważ mieliśmy tak właśnie wyruszyć. Tymczasem kierowca naszego autobusu zaspał, więc zeszło nam kilkadziesiąt minut na jego dobudzaniu zanim wyruszyliśmy.
W autobusie było zimno, nie umniejszyło to jednak wrażenia, jakie wywarło na nas ugwieżdżone niebo przed świtem.
Trasa niesamowita, prowadzi przez przełęcze na ponad 4 tysiącach m n.p.m.
Jedna z najdłuższych jednorazowych podróży, jaką przebyliśmy, a jednak nie odczuliśmy tego. To, co za oknem rekompensowało wszystkie niewygody.
Niesamowite góry.
Krajobraz zmieniający się co kilka godzin, a jednak wciąz go pochłanialiśmy.