Niepoganiane marzenie spełniło się.
Byliśmy wczoraj w Sudaku.
Uszczęśliwieni opuściliśmy środkowe wybrzeże Krymu i z nadzieją ruszyliśmy na wschód.
Z nadzieją na więcej natury, a mniej komercji. Co do komercji, to jest tutaj na każdym kroku, przy każdej okazji.
W Sudaku znajduje się urocza twierdza genueńska (XIV-XVw.), częściowo zrekonstruowana, a częściowo tylko umocniona. Jest tam jednak przepiękny Park.
Nowy Świat.
Prowadzi przez niego widokowa ścieżka dla każdego, z której roztacza się piękny widok na trzy kolejne zatoki.
I tam płynęły, skacząc, za kutrem, delfiny. Usiedliśmy i patrzyliśmy.
Wracając, zeszliśmy po skałach do morza i tam, w maleńkiej grocie, kąpaliśmy się - sami na końcu świata.
Na wieczór postanowiliśmy zawitać do Słonecznej Doliny, gdzie wyrabiane są wina.
Miasteczko, a właściwie wioska, okazała się bardzo ładna. Jednak dopiero po półgodzinnym marszu i niepewności kierunku, dotarliśmy do brzegu. Trafiliśmy do obozu szkolnego kółka geograficznego, gdzie miło nas przyjęto. Rozbiliśmy namiot razem z pozostałymi, gdzie czuliśmy się bezpiecznie, a miejsce okazało się rozrywką nocną dla tutejszej młodzieży.