Wczoraj wybraliśmy się do Teodozji. i Starego Krymu.
Ruiny XIV-wiecznej twierdzy genueńskiej na obrzeżach miasta rujnują się nadal, no i wygląda na to, że najbardziej zniszczały właśnie w ciągu ostatniego stulecia.
Najbardziej godny uwagi okazał się Sobór Ormiański Św Sergiusza - przepiękne wnętrze.
Ciekawe również okazało się kupowanie biletów na pociąg do Odessy. Udawaliśmy troche niezorientowanych obcokrajowców, bo tutaj właściwie komitety kolejkowe pracują, spowodowane godzinnymi przerwami kolejnych okienek kasowych. Udało się - we wtorek wieczorem wyjeżdżamy do Odessy.
Zobaczyliśmy też wioskę Stary Krym. Klimat miejsca, owszem - ormiańsko-tatarski, więc posnuliśmy się oglądając meczet i przyglądając się zwykłemu życiu lokalnych ludzi.
A Koktebel?
Przyjemnie.
Pierwsza noc była tak deszczowa, że zagłuszone były fale morza, do którego mamy może 10m plaży.
Wczorajsza noc upłynęła pod hasłem dyskotekowych decybeli.
Ciekawe, jaka będzie kolejna.
Zebraliśmy już 3,5 litra różnego rodzaju lokalnych win! I to wszystko zabieramy ze sobą do Polski!