Geoblog.pl    izajasiu    Podróże    Egipt maj 2009 - na nurkowaniu    olÅ›nienie
Zwiń mapę
2009
17
maj

olśnienie

 
Egipt
Egipt, Dahab
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3558 km
 
Zdecydowaliśmy się "zaryzykować" samodzielny wyjazd do położonego ok.100km na północ Dahab.

Chyba rzeczywiście nie przygotowaliśmy się do wyjazdu zbyt dobrze. Po informacjach ludzi, którzy byli w Egipcie, można mieć wrażenie, że podróżuje się po nim tylko w eskortowanych konwojach. Prawdopodobnie tak właśnie było kilka lat temu, kiedy niestety terroryści upodobali sobie ten kraj i rejony turystyczne. Poza tym, wydaje mi się, że taka opinia jest związana z tym, że rzeczywiście większość ludzi jeździ tam do kurortów turystycznych, gdzie po prostu wykupują wycieczki do Kairu, Luksoru, itd. Z danego miejsca, autobusy muszą wyruszyć mniej więcej o tej samej porze, zwykle nocy, żeby na rano dojechać na miejsce. W związku z tym generalnie wyruszają razem, albo spotykają się po drodze i jadą jeden za drugim. Na drodze trzeba zatrzymywać się kilka razy w związku z kontrolą paszportową.

Teraz natomiat możliwe jest normalne podróżowanie środkami komunikacji publicznej.

Dworzec autobusowy znajduje się pomiędzy Nama Bay i miastem Sharm, stąd kursują kilka razy dziennie autobusy w różnych kierunkach.
Fakt, dogadanie się i upenienie, że dobrze się dogadaliśmy zajmuje trochę czasu, ale warto.

Spotkaliśmy tutaj młodych Kanadyjczyków, którzy jeżdżą po Egipcie. Właśnie jechali do Dahab na kurs nurkowania.

Wyruszyliśmy w półtoragodzinną podróż do Dahab. Wśród sprawiających nieprzyjazne, "suchych" górskich terenów Synaju, zatrzymywaliśmy się kilka razy na kontrole paszportowe. Niewdzięczną pracę mają wojskowi kontrolujący podróżnych: stoją zazwyczaj przy skleconej z byle czego budzie, czasem mają jakiś dach, chroniący ich od słońca. Jest ich kilku, jeden zazwyczaj stoi po prostu z karabinem, inni siedzą przy stole. Czasem kierowcy dają im jakiś zimny napój.
Ale pomimo źle wyglądających warunków ich pracy, zachowują się przyjaźnie.
Egipcjanie w ogóle zrobili na nas wrażenie ludzi zdających sobie sprawę z roli turystyki w ich kraju, i tego, że każdy turysta wpływa pośrednio na ich życie - zasila gospodarkę kraju. Są uprzejmi, przyjaźnie nastawieni, po prostu mili. A to wcale nie jest powszechne w miejscach turystycznych na świecie.

W Dahab dojechaliśmy do dworca autobusowego, z którego "prywatną taksówką" (czyli po prostu prywatnym pick-upem) dojechaliśmy do miasteczka.

Kiedy zobaczyliśmy miasteczko, wiedzieliśmy już na pewno, że Sharm el Sheikh nie jest w żaden sposób reprezentatywne dla Egiptu.
Tutaj w Dahab, Arabów, Egipcjan, Beduinów spotyka się na każdym kroku. Przejście ulicą ze sklepikami nie wiąże się z koniecznością odmawiania każdemu nachalnemu sklepikarzowi obejrzenia jego kolekcji.
Miasto rozłożone wzdłuż wybrzeża, i ograniczone skalistymi górami Synaju z drugiej strony, robi ogromne wrażenie.
Tutaj dzień może upłynąć leniwie na śniadaniach i obiadach w osłoniętych beduińskich restauracyjkach na plaży. Na kąpieli w ciepłej zatoce. Na spacerach.
Może też upłynąć na górskim trekingu, jeździe na wielbłądach lub quadach do pobliskich beduińskich wiosek, na surfingu, czy po prostu nurkowaniu.

Nam upłynął na pierwszym kontakcie z ciepłem morza podczas pierwszego w Egipcie snorklingu.
A dahabska rafa nas zachwyciła. Niesamowicie piękny świat podwodny.
Pierwsze jeżowce, które chwilami były wielkie jak piłka, pierwsze kolorowe rybki.

Z żalem opuszczaliśmy Dahab popołudniem. Obiecaliśmy sobie, że tam na pewno wrócimy. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że tak szybko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 31 wpisów31 1 komentarz1 111 zdjęć111 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
15.01.2009 - 13.06.2009
 
 
16.05.2009 - 23.05.2009
 
 
27.09.2007 - 07.10.2007